Ten kamień, który w sercu noszę,
pozostaw mi, panie.
Nie daj by czas
jak lekarz-morderca
spłynął na moje posłanie
i... kamień z serca!
Tyleś mnie razy wywiódł
z legowisk niekochanych,
że dziś mi, po latach tylu,
nie plaster daj, lecz... kamyk
Nie pozwól z gorączki tej powstać.
Nie kuruj zapomnieniem.
Chcę czyjąś jeziorną postać
na pustej przechować scenie.
Ten, co mi kamień wsączył
jak wino do krwi pustej,
niczemu nie jest winien.
Jest niebem i lustrem.
Nie ratuj mnie, Panie, nie tul,
nie ciągnij na wódkę,
ja już właściwie nie tu,
zebrałam szmatki... suknie...
Nie daruj mi w raju jabłek
ni w celi - papieru i pióra.
Ja Ci tak pięknie słabnę
jak popołudnie w biurach.
Ach, lekko kamień mój dźwigać...
Lżej niż po innych - pierścionki.
Z nim umknę wniebowzięta,
jak wniebobiorą skowronki.
|
Questo sasso che nel cuore porto
Lasciami, Signore.
Non permettere che il tempo
come medico-assassino
scoli giù sul mio letto
e... un peso dal cuore!
Così tante volte mi hai deviato
dai giacigli non amati,
cosicché oggi a me, dopo così tanti anni,
non un cerotto, ma... un sassolino dammi
Non permettermi di rialzarmi da questa febbre.
Non curarmi con l' oblio.
Voglio la sembianza lacustre di qualcuno
custodire sul vuoto palcoscenico.
Quello che mi ha insufflato il sasso
come il vino nel sangue vuoto,
Non ha nessuna colpa.
È il cielo è lo specchio.
Non mi salvare, Signore, non stringermi al petto,
non trascinarmi per una vodka,
io praticamente non sono più qui,
ho raccolto la mia roba... i vestiti...
Non regalarmi mele nel paradiso
Né carta e penna nella cella.
Io mi indebolisco per Te così mirabilmente
Come il pomeriggio negli uffici.
Ah, facile è il mio sasso portare...
Più facile che gli anelli degli altri.
Con esso fuggo beata,
Come si beano in cielo le allodole.
|